Jaki toty?

Blog Bartosza Goździeniaka

Ręce opadają!

Kupowany współcześnie sprzęt ma jedną, bardzo mnie irytującą cechę. Wszystko łączy się z Internetem, ma dedykowane aplikacje, wszędzie trzeba zakładać konto użytkownika, układać hasło, akceptować ciasteczka i cierpliwie znosić wszędobylskie reklamy. I jeszcze z przekazem, że to dla mojego dobra, żebym mógł oglądać tylko te, które mnie interesują i żebym wiedział, co w trawie piszczy. Mam z tym poważny problem. Przepraszam za moje słowa, ale

GÓWNO MNIE TO OBCHODZI!

Dlaczego zmywarka ma funkcję wi-fi oraz dedykowaną aplikację? Po co mi informacja „Zmywarka skończyła cykl mycia" na telefonie? Przecież widzę przy wchodzeniu do kuchni, czy pracuje, czy nie. Co mi z tego, że mogę ją włączyć zdalnie, z innego pomieszczenia, skoro i tak naczynia same do niej nie wchodzą, ani z niej nie wychodzą?

Dlaczego, gdy kupiłem konsolę do gier wideo musiałem ją zarejestrować? Kogo to obchodzi? Przecież nie będę na niej robił nic innego, tylko grał. Dlaczego też, gdy kupię nową grę, muszę się jeszcze raz dodatkowo rejestrować, żeby producent wiedział, kto i gdzie gra? Przecież ją kupiłem i mogę z nią zrobić, co chcę. Pamiętam też, jak kiedyś kupiłem grę, która miała licencję „na 5 komputerów". To w końcu gra była moja, czy ją tylko pożyczyłem?

Dlaczego, żeby korzystać z czytnika Kindle od firmy Amazon (nazwy podaję z premedytacją) muszę zakładać tam konto, żeby móc (uwaga) przesłać na niego książkę i sobie poczytać?

Przykładów mogę jeszcze mnożyć. Stary nie jestem, ale pamiętam, jak:

  • po zakupie Kindle podłączyłem go przez USB do komputera, przegrałem pliki i mogłem czytać,
  • po zakupie gry mogłem z niej korzystać do woli i instalować dowolną ilość razy,
  • sprzęty gospodarstwa domowego służyły do tego, do czego zostały stworzone,

oraz, co najważniejsze, nie musiałem walczyć z natłokiem reklam, żeby móc skorzystać z produktu, za który zapłaciłem.

Nasz świat jest dziwny. Płacę za bilet do kina, żeby potem oglądać reklamy przez 30 minut zanim film się rozpocznie. Kupuję dostęp do portalu internetowego i muszę trzynaście razy potwierdzać za każdym razem, że ja to ja zanim w ogóle z niego skorzystam. Zanim dojdę do osobistej biblioteki książek na czytniku ebook'ów, muszę przejrzeć milion propozycji, które w ogóle mnie nie interesują. Wyobraźcie sobie, że w na Amazonie, żeby odebrać ebook'a muszę podać im adres wysyłki… tradycyjna pocztą. Ktoś tu chyba na głowę upadł!

Wisienką na torcie jest to, że gdy kupię coś na Internecie, przez kolejne miesiące będę dostawał reklamy tego produktu właśnie.

Quo vadis świecie?

Warto walczyć o swoje
Nowa, stara miłość
 

Comments

No comments made yet. Be the first to submit a comment
Guest
sobota, 27 kwiecień 2024