Jaki toty?

Blog Bartosza Goździeniaka

Białe ściany

Brzmią mi właśnie w głowie słowa popularnej piosenki Roberta Gawlińskiego „Nic nie przychodzi do głowy…". Więcej nie pamiętam i wcale tego nie żałuję.

Oto znalazłem się w stanie pustki myślowej, takiej zupełnej. Wyobrażam sobie, że spaceruję po niewielkim pokoju o całkiem białych ścianach. Nie ma w nim okna, ale dochodzi tam światło słoneczne. Jak? Nie obchodzi mnie to, w wyobraźni wszystko jest możliwe. Ważne, że słońce, jego promienie, tam są. Chodzę w kółko i oglądam te ściany. Niczym wariat jakiś normalnie. Czasem sobie przystanę, żeby czemuś przyjrzeć się dokładniej. A ściany są gładkie, więc na co ja patrzę?

W filmach główni bohaterowie, którzy ratują świat mają takie centra dowodzenia, w których rękami zmieniają ekrany i wiadomości przekazywane im przez bliżej nieokreślony super komputer o damskim głosie. I ja oglądam właśnie różne sceny z mojego obecnego życia, zmieniam je co chwila niczym za przyciśnięciem guzika na pilocie od telewizora. Nic nie przykuwa mojej uwagi, nic nie zabiera mi mojej energii, wszystko po prostu jest, a ja razem z tym.

Ćwiczę nieumiejętność analizy oraz umiejętność obserwacji. W niczym nie biorę udziału osobiście, mogę się zrelaksować, usiąść z tyłu sali i odpoczywać. A rzeczy niech się wydarzają. Wiem, że za chwilę skończy się ten piękny moment, że będę musiał wyjść z tego pokoju i wrócić do spraw dnia codziennego, kiedy zawsze jest coś do „załatwienia". Chcę wejść w tę rzeczywistość z praktykowaną teraz umiejętnością obserwacji. Zrelaksować się, skoncentrować jedynie na tym, co niezbędne i na co mam wpływ. Wszystko inne niech się po prostu wydarza, ja popatrzę.


Pałeczki w bębenki
Wytchnienie
 

Comments

No comments made yet. Be the first to submit a comment
Guest
środa, 24 kwiecień 2024