Jaki toty?
Pomocy! Pomocy!
Ostatnio moja kursantka poprosiła mnie o radę. Na zajęciach ze mną rozmawia swobodnie, płynnie, ale poza salą lekcyjną duka niczym początkujący adept. „Co robić?" zapytała.
Uważam, że problem ten dotyczy wielu uczących się języków obcych. W bezpiecznym środowisku, gdy konsekwencje popełnienia błędu są akceptowalne, puszczają hamulce. Poza, gdy wyjdziemy ze strefy komfortu, gardło się zatyka i w głowie pustka. Nie wiem dokładnie, czego się boimy. Na szczęście jest sposób.
W takich chwilach zawsze pamiętam o głębokim wdechu i wydechu, a następnie koncentruję się na „Kto?" i „Co robi?", czyli najprostszym wzorze na zdanie w języku angielskim. Szczególnie pierwsze pytanie pomaga okiełznać myśli i uświadomić sobie, co dokładnie chcę powiedzieć. Czasami wręcz zmienię odrobinę komunikat, tak żeby powiedzieć nawet nie dokładnie to, co chcę, lecz to, co potrafię. Z reguły chodzi o braki w słownictwie, więc wtedy…
Opisuję. Opisuję do bólu szczegółowo, żeby mój rozmówca bez cienia wątpliwości wiedział, o co mi chodzi. Czasami zajmuje to trochę czasu, ale przecież nigdzie mi się nie spieszy. Mam się przede wszystkim dogadać.
A zatem: wdech, wydech, kto?, co robi? i opisujemy. Na mnie działa. Kto wie, może Wam też przyjdzie z pomocą? Spróbujcie.