Jaki toty?

Blog Bartosza Goździeniaka

Marzenia

Moją przygodę z perkusją zacząłem w wieku 18 lat. Według wielu było to już zdecydowanie za późno, nie wróżyli mi kariery. Nie poddawałem się i na tyle, na ile mogłem, ćwiczyłem, grałem, świetnie się bawiłem. Następnie życie pokazało swoje oblicze, przeprowadziłem się do innego miasta, instrument porzuciłem na prawie 10 lat. Nie dawałem sam sobie szansy.

Przyszedł rok, w którym miałem bardzo mało pracy. Niewielu kursantów się do mnie zgłosiło, myślałem o zmianie zawodu, nie miałem motywacji, by działać. W pewnym momencie zauważyłem, że mam bardzo dużo wolnego czasu. Wpadłem na pomysł, że zrobię coś, co zawsze chciałem, ale konsekwentnie znajdywałem powody, by tego nie robić. Zapisałem się na lekcje perkusji. Dla zabawy, dla zabicia czasu. Troszkę wtedy rozbudziłem pasję, ale wciąż traktowałem to z przymrużeniem oka. Ale ćwiczyłem, słuchałem, oglądałem filmy na jutiubje.

Narodził się mój syn i zdałem sobie sprawę, jak wielka odpowiedzialność się z tym wiąże. Otóż mógł mnie kiedyś zapytać: „Tato, co chciałeś w życiu robić, gdy byłeś mały?" Odpowiedziałbym wtedy, że grać na perkusji. Syn zadałby kolejne pytanie: „Więc dlaczego tego nie robisz?". Rozmowa ta nigdy się nie odbyła, ponieważ teraz, następne 10 lat później, gram na perkusji. Moje pragnienie lat młodzieńczych przerodziło się w prawdziwą pasję. Nauczyciele, lekcje, warsztaty, próby, koncerty, i wciąż, niezmiennie świetna, świetna zabawa.

W wieku prawie 41 lat stoję u bram kariery. I ja się boję. Boję się. Naprawdę. Czuję, że tak nie powinno być, bo przecież z muzyki nie da się wyżyć, bo długo cię w domu nie ma, co z dziećmi, co rodziną? Poza tym, jak to tak, że ja miałbym spełniać swoje marzenia? Przecież one innym się spełniają, nie mnie - ja jestem tylko szarą myszką skazaną na rozsądną pracę za rozsądne pieniądze w rozsądnym życiu. I wiecie co? Mam to wszystko w nosie. Boję się, mam wątpliwości, ale pójdę, jak w dym. Wiem, że wszystko da się pogodzić i wszystkiemu zaradzić. Wiem, że znajdę sposób, bo chcę. Przyjdzie czas, przyjdzie rada. A do tego momentu będę się świetnie bawił i spełniał marzenia. To jest jak jazda na kolejce górskiej. Boisz się do niej wsiąść, krzyczysz podczas jazdy, ale też wiesz, że przecież wszystko się dobrze skończy, bo tak musi, bo tak zostało skonstruowane. Gdy wychodzisz z wagonika, roztrzęsiony, może blady, może z lekkim zawrotem głowy, uśmiechasz się i chcesz jeszcze raz. Bo to świetna zabawa!

Trzymajcie kciuki, proszę.

Wytchnienie
W mieście się dzieje
 

Comments

No comments made yet. Be the first to submit a comment
Guest
czwartek, 28 marzec 2024